Według kościelnych statystyk z taką sytuacją mamy w Polsce do czynienia już od dawna. W ciągu ostatnich 20 lat liczba osób zgłaszających się seminariów duchownych spadła o 60 procent. W ubiegłym roku naukę podjęło 438 kandydatów na księży. Pełnych tegorocznych danych jeszcze nie ma, ale władze kościelne już mówią o 15-procentowym spadku rok do roku.
Ksiądz Piotr Kot, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce, podał, że najwięcej mężczyzn zgłosiło się do seminariów duchownych w diecezji tarnowskiej i poznańskiej oraz do zakonu dominikanów i pallotynów. Zaznaczył także, że niektóre seminaria zdecydowały się uruchomić dodatkową rekrutację. „W związku z tym w ostatnich dniach mogli się zgłosić kolejni kandydaci.” - zaznaczył w rozmowie z Polską Agencją Prasową i dodał jednocześnie: „Zdarzają się też sytuacje, kiedy kandydaci mimo deklaracji nie przyjeżdżają w październiku do seminarium”.
Mniej niż 20
Ksiądz Kot ocenia, że wstępne dane potwierdzają trend widoczny od kilku lat. Najliczniejszymi seminariami są: tarnowskie, poznańskie i warszawskie, ale po raz pierwszy od lat w żadnym diecezjalnym seminarium nie ma więcej niż 20 kleryków. Są także przypadki takich miejsc, do których nikt nie przyszedł. Mowa o Bydgoszczy. Tylko trzech chętnych jest w zielonogórsko-gorzowskim Seminarium Duchownym w Paradyżu pod Świebodzinem (rok temu było pięciu). W Częstochowie studia rozpoczyna sześć osób, w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu cztery. Jednak już w Opolu do seminarium wstąpiło 12 osób, czyli najwięcej od trzech lat.
Duchowni mówią o kryzysie powołań i jak wskazują, nie jest to wyłącznie wina pandemii, ale „raczej probierzem dynamiki życia w wierze całej wspólnoty Kościoła.” - jak ocenia ksiądz Kot i dodaje: „Pierwszym miejscem, w którym kształtują się powołania, jest rodzina, szkoła i parafia. Ważny jest także obraz Kościoła i osób duchownych w społeczeństwie, a w ostatnich latach sporo się na tym polu zmieniło”.
Wiele przyczyn
Ks. kan. dr Piotr Paćkowski, rektor Wyższego Seminarium Diecezji Siedleckiej, w rozmowie z News4Media także przyznaje, że można mówić o pewnym „kryzysie”. Dokładnych liczb dotyczących jego instytucji nie podaje, ale ujawnia, że o ile do tej pory liczba chętnych co roku była na podobnym poziomie, to obecnie jest „znaczne tąpnięcie”. „Nie ma jednej przyczyny tej sytuacji. Jest ich wiele. Część zależna od nas, inne już nie. Niemniej jednak każda wymaga udzielenia na nią odpowiedzi.” - mówi nam duchowny.
Wśród przyczyn spadku zainteresowań wylicza sytuację społeczną czy gospodarczą, ale też pandemiczną. Rektor uważa, że przez koronawirusa nie można było chodzić do kościołów, spotykać się z ludźmi i to mogło się przełożyć na sytuację w seminariach oraz odkrywaniu powołania. „Nie bez znaczenia jest także społeczne postrzeganie Kościoła.” - dodaje, cały czas zaznaczając, że każdą z przyczyn należy dokładnie zdiagnozować i jej przeciwdziałać. „Obecna sytuacja jednych może smucić, innych radować. Nas smuci.” - dodaje rektor.