O dużym pechu może mówić 46-letni mieszkaniec Radłowa, na którego posesji, w związku z wznieceniem kilkumetrowego ognia interweniowali ostatnio policjanci. Obecni na miejscu mundurowi wypatrzyli jednak coś dużo bardziej ciekawego – pojedyncze sadzonki konopi indyjskich, które doprowadziły ich do dobrze zorganizowanej i zautomatyzowanej, usytuowanej w domu plantacji.
Podczas gruntownego przeszukania nieruchomości policjanci odnaleźli całkiem pokaźną, bo liczącą 120 sztuk, domową plantację konopi oraz profesjonalny sprzęt służący do jej uprawy. Zabronione przez prawo rośliny, w różnej fazie rozwoju, sięgały od 30 do 150 centymetrów i zlokalizowane były praktycznie we wszystkich pomieszczeniach domu, w donicach lub bezpośrednio w gruncie. W wielu miejscach (w tym m.in. w chlebaku) policjanci natknęli się również na gotowy susz marihuany, którego zabezpieczyli łącznie pół kilograma. Oszacowali, że z zabezpieczonej liczby roślin i suszu można by uzyskać lekko ponad 3 kilogramy marihuany, która na szczęście już nigdy nie trafi na lokalny rynek.
Mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzuty. Doprowadzony do tarnowskiej prokuratury gorzej się poczuł. Twierdził, że może być zarażony koronawirusem. Test na obecność patogenu wykluczył u niego COVID-19. Plantatorowi grozi do 8 lat więzienia.