- Na pewno jest to piękny wynik. Naprawdę, 50 lat wspólnego pożycia, to jest można powiedzieć ewenement, bo to nie jest tak prosto. A już niektóre pary, tak jak dzisiaj 61 lat, to już naprawdę jest piękny wynik. Z tego co pamiętam, to rekordzistów, jakich mieliśmy, to chyba 65 lub 66 lat, tak że dużo ponad średnią – zauważa Grzegorz Górowski, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Tarnowie.
- Wspaniała uroczystość. Kolejne pary otrzymują medale za długoletnie pożycie. 50 lat, a nawet w jednym przypadku Diamentowe Gody, 61 lat wspólnego pożycia to niesamowity wyczyn. W swoim życiu udzieliłem już kilkunastu ślubów. Mam nadzieję, że te pary, które połączyłem, również dożyją i wytrwają w tym przyrzeczeniu, postanowieniu życia razem, i kiedyś będą odbierać od przyszłego prezydenta Tarnowa i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej taki medal za wieloletnie pożycie – przyznaje Jakub Kwaśny, prezydent Tarnowa.
Złote Gody to dobra okazja do wspomnień o tym, jak nagrodzone małżeństwa rozpoczęły swoją wspólną przygodę.
- Pamiętasz? Pamiętam. Na ulicy Krakowskiej szlifowaliśmy oboje krawężniki. Tak się to mówiło dawniej, że się szlifuje Krakowską, a nazywamy się Krakowscy. To tak trochę nie fair, bo szlifujesz Krakowską – stwierdzają Krystyna i Janusz Krakowscy.
- Poznaliśmy się na zabawie tanecznej. Był jesienny wieczór, piękny, ciepły, i tak poznaliśmy się. I później, w kwietniu przyszłego roku, wzięliśmy ślub. I tak właśnie 50 lat. Kochaj, kochaj, albo rzuć. Nawet 51 będzie już niedługo. I też dochowaliśmy się dzieci i dwie wnuczki też. Tak że życie, życie jest nowelą, ale biegnie dalej - wspominają Zdzisława i Czesław Woźniakowie.
- Na sylwestra myśmy się spotkali i zakochali się i tyle. No, szło, szło, szło i szło, aż doszło tego czasu, dzieci urosły... - mówią Halina i Andrzej Chłędowscy.
- Z jednej miejscowości jesteśmy i tak my się poznali. Na skubaniu pierza, potańcówki w remizie. Jakoś przeleciało te 52 lata, i zdrowie, no i dzieci, i wychowanie, i tak. I teraz już jesteśmy pradziadkami. To tak w skrócie, w skrócie tak – opowiadają Józefa i Józef Aniołowie.
- Trzy miesiące z podróżą. Trzy miesiące żeśmy się znali, albo trzy tygodnie, i żyjemy se szczęśliwie. Nic nam nie brakuje, szanujemy się, lubimy się. Wychowaliśmy dzieci, wnuki, prawnuki. No i dalej chodzimy – stwierdzają Maria i Stanisław.
Każde małżeństwo ma swoje sposoby na przetrwanie wielu lat razem.
- Leci dobrze, pracujemy nadal, więc nie mamy czasu na, jak to mówią, na kłótnie, tylko przyjemności i trzeba po prostu mówić codziennie „dziękuję”, „przepraszam” i polecamy to samo młodym. Partnerstwo, partnerstwo przede wszystkim, nie kłótnie, nie zwady, bo to nie jest ważne, w życiu jest najlepsze. Ale sprzeczki potrzebne, bo to dociera ludzi. Ale ciągle mówić „dziękuję” i „przepraszam”. To jest najważniejsze w życiu – podkreślają Krystyna i Janusz Krakowscy.
- Grzeczność, mówię o sobie, i nienadużywanie alkoholu. Pilnować żony jednej, nie uganiać się za innymi, no i samo leci. O, przede wszystkim to tak – mówi Józef Anioł.
- No proste, jak świat. Trzeba się zrozumieć, trzeba mieć trochę miłości, a trochę też odpuścić. No i do domu jak wraca dziadek, no to jest dobrze. A jak nie wróci, to gorzej, czeka się. Trzeba przebaczyć to, co niedobre, a to, co dobre, to trzeba pochwalić i tyle. Albo zapomnieć to, co niedobre, jeszcze najlepiej - zauważają Maria i Stanisław.
- Uszanować się, miłość. I kochać, kochać dozgonnie - zaznaczają Zdzisława i Czesław Woźniakowie.
- Trzeba po prostu cierpliwości, dużo, bo różnie to w małżeństwie jest, no ale jakośmy dotrwali do tej pięćdziesiątki, już 51 w sumie – przyznają Halina i Andrzej Chłędowscy.
Za warstwę artystyczną wydarzenia odpowiadali podopieczni Zespołu Szkół Muzycznych w Tarnowie, na którego sali koncertowej odbyła się ceremonia.