-Borowik, kurka, i kozak. Wszystko jest. Rydz też. Opieniek tylko nie ma i bardzo mało podgrzybków jest w tym roku, nie wiem czemu. - Ludzie chętnie kupują jeszcze grzyby? - Jak widać. Kręcą się dosyć i negocjują ceny. - W tym roku w lesie było bardzo dużo robaczywych grzybów, to i na burku musiały być. Tak to na bieżąco sprzedaję to co ja uzbieram albo córka wyskoczy, bo blisko lasu mieszkamy. Mamy zamówienia i od razu sprzedajemy. - Jakie jeszcze grzyby pani znajduje w lesie? - Różne. Z takich co nie są takie popularne, to jest kolczak obłączasty, później jest jeszcze szmaciak – bardzo dobry grzyb, sama go sobie przyrządzam i jest to według mnie wartościowy grzyb. Poza tym wszystkie inne: borowiki, podgrzybki, kozaki, prawdziwki, zieloną gąskę, kanię - mówią sprzedawczynie z Burka.
Idąc na Burek nie trzeba obawiać się o prawidłową klasyfikację grzybów. Każdego sprzedawcę można poprosić o pokazanie odpowiedniego atestu na oferowane produkty.
-Codziennie rano przychodzi tzw. pani grzyboznawca, osoba kompetentna w tej dziedzinie. Jest ona zatrudniona przez targowiska miejskie i ogląda z dokładnością każdego grzyba i wydaje na tej podstawie atesty. Także klienci są bezpieczni. - Czy zdarza się, że komuś wyrzuca grzyby? - Bardzo rzadko. Ci, co tutaj przychodzą, to od lat zbierają i od lat są w lesie – tłumaczy jedna ze sprzedawczyń na Burku.
-Czy kupuje pani grzyby na zapas, np. na święta? Czy jednak wszystko zostanie zjedzone na bieżąco? - Raczej na bieżąco te świeże, a suszonych też kupuję, ale na cały rok. W tamtym roku byłam, to sobie na cały rok nakupiłam prawdziwków. Były wspaniałe. Sosiki co dwa dni. Wie pani, że sobie kupiłam tyle suszonych grzybów i nie bałam się, że może być jakiś trujący w środku. Przecież to jest ryzyko, ale jednak się nie bałam. Czasami jak dzieciom dawałam, to miałam nadzieję, że wszystkie są ok. Tak zawsze przeglądam, bo trochę się znam na suszonych, ale mówię: „Nie myślę, żeby ktoś się pomylił” - relacjonuje jedna z klientek na Burku.
Sprzedawcy na Burku podkreślają, że znacząco widać wzrost zainteresowania grzybami wśród spacerowiczów w lesie.
- W weekendy w lesie jest bardzo dużo ludzi, którzy przychodzą rekreacyjnie, ale też za grzybami. Mimo to, każdy coś nazbiera, a przy tym jeszcze na świeżym powietrzu jest. - Dużo ludzi chodzi na grzyby, bardzo dużo. Ludzie się znają, ale są też tacy, którzy ich nie rozróżniają. Każdego grzyba idzie z innym pomylić, przynajmniej część. Wczoraj np. miałam taki przypadek, że były niby rydze. Mówię, no to pokażcie, bo to tacy znajomi. To nie był rydz. Tu musi się takie pomarańczowe mleczko lać. Powiedziałam im, żeby wyrzucili te wszystkie grzyby, bo by się struli. - Grzybiarze jak chodzą po lasach, to różne rzeczy robią. Niszczą lasy i grzybnie też. Niektórzy nie zbierają wszystkich, tylko wydepczą, albo coś. Różnie to bywa. Nawet jeżeli jest grzyb niejadalny, to po co go kopać. Jest piękna przyroda. Niech sobie rośnie – zaznają sprzedawczynie z Burka.
Rozmówczynie przyznały, że w tym roku ceny grzybów na Burku są dużo niższe. Sprzedawcy chętni są też do ich negocjowania.