Autobus wypełniony setkami kilogramów żywności i środków czystości wyruszył z gminy Tarnów z Domu Ludowego w Radlnej. Celem podróży jest Ukraina. Pomoc, która jest wieziona dotrze do mieszkańców polskich wiosek, szkół i parafii.
- Przyjeżdżając tutaj w dobie wojny, nie skupiamy się tylko na Polakach. Te prezenty, które mamy przekazujemy wszystkim mieszkańcom, czy to są Polacy, czy Ukraińcy i chyba to jest najważniejsze – podkreśla Grzegorz Kozioł, wójt gminy Tarnów.
- Życie na Ukrainie jest teraz bardzo drogie i nie na wszystko ludzi, którzy tam mieszkają stać. Niesiemy tę pomoc, bo taki jest odruch serca. To przede wszystkim żywność długoterminowa: ryż, makaron, kasza, kakao, trochę słodyczy dla dzieci i bardzo dużo środków czystości i środków higienicznych – wyjaśnia Witold Miś.
Po przekroczeniu granicy dojeżdżamy do miejscowości Mościska, a potem do wiosek Pnikut, Czyszki, Krysowice i Strzelczyska. Dary trafią też do Bóbrki i Lwowa.
- Ludzie przychodzą. Ksiądz ogłosi, ludzie przyjdą i rozbierają sobie te dary – mówi Kazimiera Kozak pracująca na parafii w Pnikucie.
- Myślę, że przez ręce księdza proboszcza będą dostarczone tym osobom, które tego potrzebują. Ze swojej strony również za to dziękuję i też za wszystkich dobrodziejów i ofiarodawców obiecujemy swoją modlitwę – dodaje ks. Włodzimierz, wikary z parafii w Pnikucie.
- Pomoc jest bardzo potrzebna szczególnie w tym czasie kiedy mamy wojnę. Jest czas Wielkiego Postu, nadchodzi Wielkanoc i to po to, by ci ludzie mogli jakoś tę Wielkanoc przeżyć. Są biedni, ubodzy i postaramy się przygotować z tych darów paczki dla każdej rodziny z naszej parafii – mówi ks. Andrzej Draws, proboszcz parafii w Krysowicach.
Wojna w UkrainieNa zachodzie Ukrainy w rejonie Mościsk i Lwowa obecnie nie toczą się działania zbrojne. Mieszkańcy odczuwają jednak strach. Słychać tu syreny alarmowe, mężczyźni są wysyłani na front.
- Bogu dzięki na tych terenach jeszcze nie odczuwamy tak skutków wojny, bo żadne bomby tu nie spadają, ale to też nie jest łatwe życie. Mężczyźni żyją w ciągłym strachu mobilizacji, wzywania do wojska. Wielu boi się wyjść ze swoich domów, to taki lęk, strach obawa, że coś złego może się stać - tłumaczy ks. Andrzej Draws, proboszcz parafii w Krysowicach.
- Przyszliśmy do szkoły, było wszystko spokojnie, a potem zawył alarm. Wtedy jest strasznie, bo może rakieta polecieć do szkoły. Jak wyje syrena to idziemy wszyscy do piwnicy, do schronu – wyjaśnia Patrycja, uczennica polskiej szkoły w Strzelczyskach.
Polska wioska Strzelczyska- Jesteśmy w Strzelczyskach. To jest jedna z niewielu wiosek, która jest w pełni zamieszkała przez Polaków. To wielka radość, że możemy tu być w tym okresie przed świętami Wielkiej Nocy, kiedy możemy się podzielić tą radością świąteczną, która przed nami, że możemy dać to, co mogliśmy dać – zaznacza Witold Miś, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich oddział w Tarnowie.
- Uczniowie w naszej szkole uczą się języka polskiego od pierwszej klasy, a język ukraiński jest od pierwszej klasy tylko mówiony. Od drugiej klasy uczą się ukraińskiego. W nauczaniu początkowym wszystkie przedmioty są wykładane w języku polskim a w starszych klasach odpowiednio procentowo wchodzi język ukraiński – wyjaśnia Alicja Bałuch, dyrektor Ogólnokształcącej Szkoły podstawowej I -II stopnia w Strzelczyskach.
Dla gości z regionu tarnowskiego w szkole w Strzelczyskach przygotowano specjalną akademię. Występowali na niej uczniowie, którzy recytowali polskie wiersze i śpiewali piosenki. Na widowni siedzieli ich rodzice i mieszkańcy tej polskiej miejscowości.
- Bardzo się cieszymy, że państwo do nas przyjeżdżają i mam nadzieję, że jeszcze do nas przyjedziecie. Cieszymy się, że o nas pamiętacie – mówi pani Aneta, mieszkanka Strzelczysk.
- Faktycznie teraz żyje się inaczej niż przed wojną. Jest trudniej o pracę. Jak już mamy tę pracę to jest tak opłacana, ze nie na wszystko nam starcza jak to było przedtem. Są większe trudności, mamy życie w stresie, w zamyśleniu o przyszłość – tłumaczy pani Julia.
Wraz z Towarzystwem Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich przyjechali też wójt gminy Tarnów oraz poseł na Sejm RP Anna Pieczarka.
- Tu jest bardzo ważną, niesamowita atmosfera. Przepytałam dziewczynki i noszą one polskie imiona. Łezka w oku sie zakręciła, bo to ważny akcent. Jesteśmy w trakcie trwania wielkiego tygodnia, jesteśmy w przeddzień wizyty prezydenta Zełenskiego u nas w Polsce. Ta serdeczność dzieci tu w Ukrainie jest po prostu niesamowita – mówi Anna Pieczarka, poseł na Sejm RP.
- Przede wszystkim pamiętamy o naszych rodakach, o Polakach, którzy kultywują tradycję polskości. Mieszkają tu od zawsze. Granice się zmieniały, a domy nie. Musimy i chcemy o nich pamiętać, zwłaszcza że kultywują swój język, tradycję, kulturę. Przyjeżdżamy by o nich pamiętać, przywozimy dary, przywozimy prezenty – dodaje Grzegorz Kozioł, wójt gminy Tarnów.
Dary na Ukrainę trafiły dzięki zaangażowaniu wielu ludzi- To są przede wszystkim tarnowskie szkoły nr 1 i nr 9. Pragnę podziękować również gminie Tarnów, panu wójtowi, pani poseł Annie Pieczarce, bo dzięki ich pomocy, dzięki ich zaangażowaniu udało się zorganizować to wszystko i spełnić to co było naszym marzeniem – Towarzystwa Miłośników Lwowa Kresów Południowo-Wschodnich - czyli pomóc tym, którzy najbardziej jej potrzebują - mówi prezes Witold Miś.
Dary trafiły też do Lwowa do osób opiekujących się cmentarzem Orląt Lwowskich. Część produktów z tego transportu zostanie przekazana również żołnierzom, którzy walczą froncie na zachodzie Ukrainy.