- Uwielbiam święta, uwielbiam ten klimat. Życie jest tak zabiegane, a tu możemy z rodziną spędzić kilka godzin, dużo się przy tym śmiejemy, czasami się kłócimy - bo już każdy ma dość i jest zimno - ale atmosfera jest taka ciepła, rodzinna - mówi Paulina Brożek z Łukanowic.
Już od samego wejścia do ogrodu, widać, że tu panuje świąteczny klimat. Przy bramie stoi łuk z gałązek i światełek, później widać przystrojone lampkami drzewa i choinkę. Są też gwiazdki, pałeczki z kokardkami i renifery ciągnące sanie. Pod dachem domu zawieszone są kolejne światełka, na ścianach widać śnieżynki. Tuż przy chodniku prowadzącym do budynku są czerwone laski cukrowe, a nad wejściem widnieje napis "Wesołych Świąt".
- Zaczęło się to wszystko, kiedy wprowadziliśmy się do domu. Mieliśmy może dwa, trzy światełka, a później co roku zawsze prosiłam rodziców, żeby kupili mi choć jedną nową rzecz. Zawsze mi sie udało. Jak zaczęłam pracę to sama zaczęłam kupować tego coraz więcej. Sprawia mi to dużo radości, rodzina jest w tym ze mną, więc tak ubieramy co roku - wyjaśnia pani Paulina.
Aby udekorować ogród w świąteczne światełka pani Paulina wraz z rodziną poświęca na to kilka godzin. Kiedy wszystko jest gotowe, wiadomo, że przyszedł czas na to, by wszyscy zasiedli do stołu. - Mamy taką swoją tradycję, że nie palimy wcześniej tych lampek, zawsze ubieramy ogród dwa dni przed Wigilią, czasami w Wigilię – zależy jak mamy czas. Odpalamy światełka tylko, gdy siadamy do stołu. To jest taka nasza tradycja, że nie robimy tego wcześniej. Dopiero gdy zasiadamy do Wigilii, wtedy jest wielkie odpalenie tych tysiąca lampek - opisuje Paulina Brożek.
Pani Paulina marzy o tym, by w przyszłym roku w jej ogrodzie pojawił się pompowany Mikołaj oraz łuk nad bramą.