Problem hrywny pojawił się, gdy Ukraińcy zaczęli masowo uciekać do Polski. Nie mieli ze sobą zbyt wiele, a wszystkie pieniądze przywozili w gotówce. Tyle że szybko się okazało, że hrywien nie można zamienić na złotówki. Mimo że oficjalny kurs NBP wynosił ok. 14 zł za 100 hrywien (to notowanie jeszcze sprzed wojny), to w kantorach dawano góra 4 zł. O ile jeszcze jakiś kantor taką walutę w ogóle przyjmował.
Sprawa jest poważna, bo bez wymiany waluty uchodźcy nie mogą sobie kupić nawet butelki wody. Wtedy do akcji ruszyli zwykli Polacy. Wielu z nich zaczęło skupować hrywny. Tak jak pan Sławomir z Lublina. - Starszej pani na dworcu PKS w Lublinie wymieniłem pieniądze po całkiem dobrym kursie. Wyższym od NBP. Hrywny dałem swoim dzieciom do zabawy - opowiada.
Pan Patryk, który też pomaga uchodźcom zaczął pieniądze skupować dwa tygodnie temu. Ma już ponad 20 tysięcy hrywien. - Płaciłem 10 zł za 100 hrywien. Trzymam je. Kiedyś pojadę do Odessy, żeby żyć jak król. Po wojnie - mówi.
Ostatnio w kantorach coś się jednak zmieniło. Zaczęły skup, a cena sięga nawet 12 zł za 100 hrywien. To efekt zapowiedzi NBP. Niedawno jego prezes Adam Glapiński powiedział, że jest w kontakcie z Narodowym Bankiem Ukrainy, a ten zamierza skupować hrywny za granicą. Glapiński dodał, że walutę zaczną kupować też polskie banki komercyjne. Kiedy?
Już w przyszłym tygodniu taką operację może zacząć PKO BP. Nie wiadomo, jaki kurs będzie obowiązywał, ale wiadomo że wszystko odbędzie się w porozumieniu z bankiem ukraińskim.
"Ma obowiązywać limit na osobę w wysokości 1,2-1,3 tys. zł. Hrywna będzie skupowana tylko od osób legitymujących się paszportem ukraińskim" - podkreśla "Puls Biznesu".