– Śledztwo toczyło się prawie rok. Później prokurator skierował to do sądu. Trwało to 3,5 roku w dąbrowskim sądzie. W międzyczasie pierwszy biegły sądowy, którego zleciła prokuratura i policja w Dąbrowie Tarnowskiej, wyliczył mi szkody tzw. rekultywację i rewitalizację na 315 tysięcy.
W trakcie toczących się rozpraw, a należy zaznaczyć, że było ich ponad 15, wnioskowano o biegłego. Sędzia przychylił się do prośby.
– Pierwszy biegły, którego wyznaczył sędzia i który tutaj był wyznaczył straty na 315 tysięcy. W Krakowie znalazł szkółkę, która zajęłaby się sadzeniem, nawet na miejsce tych stuletnich, drzew. Ten pierwszy dendrolog znalazł taką szkółkę, która zajmuje się młodszymi wierzbami, ok. 15-letnimi, wsadzeniem ich na miejsce tych zniszczonych oraz daniem 3-letniej gwarancji. W razie niepowodzenia wsadzane są na ich miejsce inne. I to miało sens. Ktoś zniszczył cudzą własność i należy to naprawić. To jest logiczne i sensowne.
Tak się jednak nie stało, bo obrońca oskarżonego wniósł o powołanie kolejnych biegłych. Ci zjawili się w 2019 roku, Stwierdzono wówczas, że uszkodzenia wynoszą nie 300 a 5 tysięcy złotych. To zaskoczyło Krzysztofa Wiśniewskiego.
- Czuję się bardzo zbulwersowany. Sąd w Dąbrowie Tarnowskiej 2 października 2020 przyznał mi ponad 9 tysięcy za zniszczone drzewa, uznał w stu procentach winę oskarżonego od koparki, częściowo zwolnił go z kosztów, ale ostatecznie wyszło około 7 tysięcy złotych.
O wyjaśnienie wyroku zwróciliśmy się do tarnowskiego sądu.
- W akcie oskarżenia, który trafił do Sądu Rejonowego w Dąbrowie Tarnowskiej szkoda określona została na kwotę ponad 200 tys. złotych., dokładnie 240 tys. złotych. Jednak w postępowaniu przed sądem w Dąbrowie Tarnowskiej, które trwało bez mała 3 lata, wiązało się z przesłuchaniem kilkudziesięciu świadków, zasięgnięciem licznych opinii specjalistycznych, sąd zweryfikował wysokość tej szkody. W szczególności w pierwszym rzędzie okazało się, że opinia, na której opierał się prokurator była opinią niepełną oraz opinią, która w sposób niewłaściwy przyjmowała przeliczenie zaistniałej szkody.
Sąd zasięgnął opinii dwóch biegłych.
- Są to wykładowcy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, specjaliści w tej dziedzinie i to oni przygotowali kompleksową opinię, która była jeszcze uzupełniana w toku postępowania sądowego, między innymi w taki sposób, że biegli odnosili się do zarzutów stawianych ich opinii przez strony. I na tej podstawie sąd ustalił, że wartość szkody to ok. 9 tys. złotych.
Mieszkaniec Radgoszczy postanowił się odwołać.
- Odwoływałem się na to, czułem, że jestem pokrzywdzony, bo jeśli w normalnym państwie prawa powinno być tak, że jeśli są tak skrajne opinie biegłych, czyli 315 tys. a potem 9 tys. złotych to jest kosmos.
To znalazło wyraz w wyroku, który zapadł przed Sądem Rejonowym w Dąbrowie Tarnowskiej, ale od niego odwołały się wszystkie poza prokuratorem strony postępowania.
- A zatem widzimy już tutaj, że prokurator początkowo twierdził, że szkoda wynosi 240 tys. złotych. Przychylił się do stanowiska sądu, że ta szkoda jest znacznie mniejsza, skoro nie kwestionował wyroku. Wyrok natomiast był kwestionowany przez obronę, która nadal uważała, że ta szkoda określona jest zbyt wysoko i przez oskarżyciela posiłkowego, który z kolei uważał, że ta szkoda określona jest zbyt nisko.
- W Tarnowie sędzina uśmiechała się przy odczytaniu wyroku. Była szczęśliwa, że tak powiem, że im dokopała. Uznali mi tylko 2 tys. Jego po roku czasu wina znika tak jakby nigdy mi tych wierzb nie zniszczył i zwolnili go z kosztów, te 7,5 tys., złotych, które sędzia w Dąbrowie Tarnowskiej i tak częściowo go zwolnił, to nawet z tego go zwolnili.
Przed Sądem Okręgowym w Tarnowie w ramach postępowania odwoławczego zapadło jeszcze inne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Sąd Okręgowy zwrócił uwagę, że przy wyliczaniu tej szkody należy wziąć pod uwagę trzy dodatkowe elementy.
- Po pierwsze, że te drzewa, które zostały uszkodzone nie były w dobrym stanie. To były drzewa niewłaściwie pielęgnowane. Po drugie, że pokrzywdzony pozyskał materiał z uszkodzonych drzew, co częściowo zrekompensowało mu szkodę. No i wreszcie po trzecie, że niektóre drzewa samodzielnie, naturalnie się zregenerowały.
Z 9 tys. złotych, o których mowa była w dąbrowskim sądzie kwota zmniejszyła się do 2 tys. złotych.
- Ostatecznie sąd stanął na stanowisku, że zasądzi na rzecz pokrzywdzonego nawiązkę w kwocie 2 tys. złotych. A jeżeli pokrzywdzony chce wykazywać i udowodnić, że ta szkoda w rzeczywistości była większa, ma otwartą drogę poprzez wniesienie powództwa cywilnego przeciwko oskarżonemu.
Wyrok, który zapadł przed Sądem Okręgowym w Tarnowie jest wyrokiem prawomocnym. Od niego przysługuje tylko kasacja nadzwyczajna, którą może wnieść prokurator generalny lub rzecznik praw obywatelskich. Krzysztof Wiśniewski zapewnia, że skorzysta z takiej możliwości.
- Będę prosił prokuratora generalnego, będę pisał i do rzecznika praw obywatelskich, bo takie mam prawo. Pierwszy biegły sądowy mówił tak, że te drzewa będą się rozpadać, bo koparką jak bił ten człowiek po tych drzewach, młodszych czy starszych, one pod wpływem tych uderzeń, nacisku wielu ton będą się rozpadać i tak się dzieje. I będę pisał, będę to nagłaśniał, czuję się pokrzywdzony.
Do sprawy będziemy wracać.
Mieszkaniec Radgoszczy od 5 lat walczy o uszkodzone drzewa. Liczył na ponad 300 tysięcy zadośćuczynienia. Sąd orzekł, że otrzyma 2 tysiące
Historia mieszkańca Radgoszczy – Krzysztofa Wiśniewskiego – rozpoczęła się w 2016 roku. Podczas remontu drogi, która biegnie wzdłuż jego posesji, jeden z pracowników budowlanych uszkodził, jak twierdzi pokrzywdzony, 37 drzew. Wśród nich były nawet stuletnie wierzby, których zniszczenie najbardziej zabolało właściciela. Sprawa została zgłoszona na policję, była nagłaśniana przez media i trafiła do sądu. Mężczyzna liczył, że winowajca zostanie ukarany.
- 31.05.2021 16:43