Kiedy policjanci dotarli na miejsce, przy porzuconym fordzie nie było już nikogo. Punktem wyjścia do rozwiązania zagadki uszkodzonego auta okazał się rozbity telefon teścia, znaleziony przez mundurowych podczas sprawdzania terenu wokół samochodu. Dzięki urządzeniu wpadli na trop osoby, która jako ostatnio użytkowała pojazd. Na drodze prowadzącej do jej miejsca zamieszkania policjanci zauważyli świeże ślady ciągnika rolniczego. W domu zastali żonę kierowcy oraz jej ojca, który po pewnym czasie przyznał się, że to on pomagał zięciowi zholować forda. Obie osoby nie były w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie przepadł kierowca osobówki, ale wskazały ciągnik nieposiadający tablic rejestracyjnych, który jak się okazało, w ogóle nie był zarejestrowany.
Podczas wykonywania czynności, na miejscu pojawił się poszukiwany mężczyzna. Jako że czuć było od niego zapach alkoholu, (podobnie zresztą jak od teścia) obaj zostali poddani badaniom, które potwierdziły, że zarówno jeden jak i drugi pili alkohol. 26-letni kierowca forda miał w organizmie pół promila, a 52-letni właściciel traktora – blisko 1,5 promila. Poza tym na jaw wyszło, że kierowca forda jechał bez prawa jazdy, bo nigdy go nie posiadał, a teść - jechał traktorem mimo cofniętych 10 lat temu uprawnień.
Obaj trafili do tarnowskiego komisariatu, obaj też odpowiedzą za jazdę pojazdem w stanie nietrzeźwości. Młodszy dodatkowo za brak uprawnień do prowadzenia samochodu, starszy - za prowadzenie pojazdu po cofnięciu uprawnień. Grozi im do 2 lat więzienia. Odpowiedzialność poniesie także żona 26-latka za udostępnienie samochodu osobie bez "prawka".