- W tym roku jest już zdecydowanie więcej osób, które wystawiają swoje dzieła, tu za mną znajdują się twórcy wyrobów z wikliny, ale są też stoiska, na których widać, że mnóstwo rzemieślników, artystów przedstawia swoje dzieła - mówi Jowita Jurkiewicz-Drąg, burmistrz Ciężkowic.
- Moje wyroby są takie bardziej użytkowe, to donice na kwiaty, podstawki, stołeczki różnego rodzaju, flakony. Z powierzonego materiału wykonuję także to, czego ktoś sobie życzy, próbuję odtworzyć stare narzędzia rolnicze w taki sposób jak one kiedyś wyglądały. Ktoś przynosi tego typu wyroby, a ja to robię jako nowe już, wiernie kopiując te stare. To też wystrój altan różnego rodzaju, balkonów, jest moda na takie wyroby – wyjaśnia Janusz Mytnik, rzemieślnik. - Długo schodzi nad wytworzeniem takich produktów? - Pytanie redakcji. - To zależy od wielkości, może to być donica bardzo duża i bardzo malutka. Wszystko zależy od zamówienia, potrzeby, bądź od tego, jaki kawałek drewna ktoś mi powierzy, czy to duży pniak, czy bardzo mały – odpowiada Janusz Mytnik.
- Urodziłem się w takiej rodzinie, w której od pokoleń zajmowano się wikliną, to już jest czwarte, a nieudokumentowane to nawet piąte pokolenie. Ta tradycja u nas w rodzinie związana jest z osadnictwem holenderskim, w którym ja upatruję, że już wtedy się zaczęły pierwsze początki plecionkarstwa w naszych korzeniach rodzinnych. Ja jestem kolejnym pokoleniem, kontynuatorem tej tradycji plecionkarskiej. Z Ciężkowicami również jestem związany w taki sposób, że to już czwarta edycja z niesłabnącym zainteresowaniem mieszkańców i całego regionu Ciężkowic i Małopolski, ta tożsamość plecionkarska jest coraz silniejsza, to się dynamicznie rozwija – wyjaśnia Wojciech Świątkowski, rzemieślnik, twórca wyrobów z wikliny. - Mówi pan o tradycji, rozwijaniu plecenia z wikliny, ale czy nie ma zagrożeń komercyjnych, że duże fabryki, korporacje te tradycyjne wyroby mogą w jakiś sposób ograniczyć, czy zniszczyć ten rynek? - Pytamy. - Oczywiście takie zagrożenie zawsze istniało, istnieje i podejrzewam, że jeszcze długo tak będzie, jeśli chodzi o taką produkcję wielkoskalową, masową. Natomiast jeśli chodzi o te wyroby tradycyjne to tutaj w Ciężkowicach w tym regionie wytwarzane są koszyki do dzisiaj, które są wpisane nawet na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego i trzeba w tym upatrywać te cechy dodatnie, którymi można dowartościowywać w ten sposób, że jest to produkt lokalny, regionalny, związany z naszymi tradycjami, a nie wiązać z tym, ze alternatywnie możemy kupić kilka różnych innych wyrobów, które spełnią takie nasze podstawowe oczekiwania - dodaje Wojciech Świątkowski.
Oprócz już gotowych wyrobów z wikliny można było też wiąż udział w warsztatach i samemu spróbować wypleść koszyk. Zakupić można było też lokalne smakołyki, dla najmłodszych przygotowano też szereg atrakcji. Działo się również na scenie, gdzie występowali m.in. Kapela "Pogórzanie" z Jastrzębi, Klub Senior+ z Siekierczyny, kapela "Gąsiory", czy Orkiestra Dęta OSP w Ciężkowicach.
- Jest wiele atrakcji, oprócz tych wszystkich punktów, z których mogą skorzystać goście, mogą zakupić sobie różnego rodzaju pamiątki, dla dzieciaków mamy wiele elementów rozrywkowych. Mamy wiele zespołów, które występują. Za nami już mamy występy Pogórzan, zespołu "VOIX", gdzie dziewczyny z gminy Ciężkowice fantastycznie pokazują swoje umiejętności. Mamy również koncerty, na wieczór, na godzinę 20:00 mamy zaplanowaną gwiazdę wieczoru BRO, gdzie młodzież i starsi będą mogli uczestniczyć w koncercie i dobrze się bawić - podkreśla burmistrz Jowita Jurkiewicz-Drąg.
W wydarzeniu udział wzięło wielu uczestników, którzy niedzielne popołudnie postanowili spędzić na ciężkowickim rynku.