- Nie mogę wyjechać na balkon, posiedzieć, tylko leżę cały dzień i noc już od tylu miesięcy, już czwarty miesiąc. I wzywałam, pisałam do spółdzielni, no to nie, nie przejmują się, nic nie słuchają o co proszę. Nie daję już rady, już nie mogę wytrzymać. Psychika mi wysiada, bo chciałabym, żeby już przyspieszyli te prace, żeby dół zrobili u mnie – wyznaje Stanisława Paluch, mieszkanka bloku przy ul. Westerplatte.
- Oni no to muszą tą windą jeździć, tylko żeby podnosili windę jak idą na przerwę. No to na początku tak robili. Ale to ja im mówiłam, jak oni tu są blisko, no to ja im powiem, oni podnoszą. Ale teraz było mówione, że jak idą na przerwę, żeby zostawiali windę wyżej, no bo ktoś chce wejść. No to kilka razy było tak mówione. Teraz zostawiają na samym dole i idą. No a podjazd tu był pani prywatny, tak że oni nie zapytali się czy mogą wyciąć, czy nie, tylko wycięli o 7 rano – wspomina Katarzyna Witek, opiekunka pani Stanisławy.
- Pani Paluch z nami miała na tyle dobry kontakt z naszą załogą, że miała numer telefonu do naszego inspektora nadzoru i miała numer telefonu do kierownika budowy i w momencie, kiedy miała najmniejszy problem, to albo przyjeżdżali, albo dawali znać tam na budowie i przesuwali, ułatwiali życie z tą windą – Zbigniew Sipiora, prezes Tarnowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Jak dowiedzieliśmy się od inspektora nadzoru, przesunięcie windy budowlanej w inne miejsce było niemożliwe ze względu na położenie nadbudówek szybów windowych oraz kanałów wentylacyjnych na dachu, a ustawienie rusztowania obok niej było wymuszone specyficzną architekturą budynku. Jak informuje inż. Bogdan Galus, przed postawieniem rusztowania na balkonie typu „loggia” trzeba było, zgodnie z technologią wykonywania robót budowlanych, odczekać 20 dni na wyschnięcie wylewki, a umiejscowienie rampy dodatkowo spowalniało remont w tym obszarze. Dodaje jednak, że remont powinien zakończyć się w ciągu trzech tygodni.