- Jesteśmy po rozmowach ze wszystkimi dyrektorami szkół. Można powiedzieć, że zakładamy optymistycznie, że będzie tylko 1/3 mniej uczniów. Tarnowskich dzieci w tamtym roku było 1500, teraz jest 480. Nie wiem, jaka będzie sytuacja spoza Tarnowa i czy też możemy założyć, że przyjdzie podobna liczba uczniów. Jeśli tak to 1000 uczniów to jest 30 oddziałów, chyba że dyrektorzy zdecydują się na te mniejsze, 24-osobowe klasy, co jest absolutnie możliwe - wyjaśnia Bogumiła Porębska, wiceprezydent Tarnowa.
Mniej uczniów to też mniej klas i nauczycieli. Jednak wiceprezydent Bogumiła Porębska wyjaśnia, że tarnowskie szkoły zadbały o to, by nie zwalniać pracowników.
- Ja myślę, że u nas gładko to przejdzie, ponieważ wielu dyrektorów zabezpieczyło w ten sposób nauczycieli, że przez ostatnie lata nie przyjmowano wielu nowych osób, tylko były godziny ponadwymiarowe. W związku z tym może się okazać, że ten rok będzie tylko tzw. "gołym" etatem bez godzin ponadwymiarowych - dodaje wiceprezydent Tarnowa.
Z podobnym problemem mierzy się oświata w całej Polsce. To efekt kumulacji rocznika i przed laty posłania do szkół 6-latków.