- Właściwie nie ma tygodnia, kiedy prezydent Ciepiela nie podejmowałby decyzji szkodliwych dla miasta. Jego działalność jest konfliktogenna, przykład do choćby sprawa "Piaskówki", sprawa wyciętych drzew. Nie ma tygodnia, bez uszczerbku dla miasta. Wobec tego każdy dzień, każdy tydzień się liczy i nawet jeśli ktoś powie, że jest zbyt późno to ja uważam, że jest sens przeprowadzenia tego referendum – przekonuje Marek Ciesielczyk, radny Rady Miejskiej w Tarnowie.
- Uważam, że którzy mieszkańcy pójdą do urn powinni patrzyć na to, czy chcą mieszkać w mieście, które się sypie, bo żyjemy z obligacji, z subwencji zewnętrznych. Gdy spojrzymy na dochody własne miasta to jest to 390 milionów złotych, a zadłużenie sięga prawie 530 milionów złotych, ono tak będzie wyglądało na koniec roku. To jest dramat. Gdy pan Ciepiela nastał to dochody własne miasta było o 50 milionów złotych wyższe od zadłużenia. Samo to mówi o tym jak wygląda gospodarowanie miastem Tarnowem. Każdy, kto kocha Tarnów, powinien dążyć do odwołania prezydenta Ciepieli - mówi Tadeusz Mazur, przewodniczący Rady Osiedla "Koszyce" w Tarnowie.
Zgodnie z prawem, żeby za sprawą referendum odwołać prezydenta do urn musi pójść 3/5 ostatniej frekwencji. Jak szacuje radny Ciesielczyk jest to liczba pomiędzy 20 a 30 tysięcy mieszkańców Tarnowa. Jeśli doszłoby do referendum to odbyłoby się ono na przełomie września i października br.