Niezbyt to świetlana przyszłość dla archetypu auta terenowego, prawda? Na szczęście przynajmniej część zachowanych do dziś egzemplarzy trafia do rąk entuzjastów takich jak prawocnicy firmy Land Serwis z Wieliczki. Tam - w tempie czterech aut na rok - pieczołowicie rekonstruuje się Defendery z poddanych renowacji części i podzespołów pochodzących od "dawców" wycofywanych z zasobów Straży Granicznej czy z parku maszynowego kopalń.
Pracę ułatwia prostota konstrukcji legendarnego Land Rovera - niemal wszystkie bowiem elementy montowano w nim na śruby, aby dały się łatwo wymienić. Jeśli natomiast, co nieuchronne, ofiarą rdzy padnie rama nośna, zastępuje się ją nowiutką, ulepszoną i ocynkowaną ramą polskiej produkcji.