- Jest tak, jak jest – ceny są wyższe, bo jest taka inflacja. Towarów mniej na rynku, koszty produkcji drogie, paliwo drogie, nawozy drogie. Wszystko związane z kosztami. Trzeba sobie radzić! Zamiast kupować dużo – oszczędzać, kupować mało, żeby nie wyrzucać do koszy – mówi jeden ze sprzedawców.
- Tak samo tutaj na Burku jak i w sklepach. Jak w sklepach jest podwyżka, to u nas też trochę drożej, ale zawsze taniej, jak w sklepach. My nie podnosimy się w ogóle. Od tamtego roku nie widzę żadnej podwyżki tu u nas – dodaje sprzedawczyni.
- Niestety wszystko drożeje. Paliwo drożeje i za tym idą produkty. Z pewnych produktów nie mogą klienci zrezygnować, muszą kupować, to jest oczywiste. Natomiast jak to się będzie kształtować, to też zależy od pogody i sytuacji politycznej, jaka będzie. Tutaj ta pogoda nie była taka wyjątkowo dobra, bo susza zrobiła swoje – zaznacza rolnik.
W zależności od sprzedających opinie zmieniały się, albo opierały o inny problem związany z handlem produktami. Zgodnie jednak twierdzono, że w dobie kryzysu zawyżenie cen spowoduje spadek liczby klientów, dlatego sprzedawcy starają się wyważać ceny odpowiednio do potrzeb kupujących, mając też na uwadze własny zysk.
- Bardzo dużo klientów nam przybyło właśnie w poszukiwaniu tych bezpośrednich produktów prosto od rolnika. Tych naturalnych, pozbawionych tej chemii, plastiku. To jest bardzo świadoma klientela, która u nas kupuje. My z drugiej strony chcemy być dla nich, jak gdyby, wdzięczni i tych cen znowu tak nie windujemy, bo to jest taka współpraca. Oni u nas kupują, my z wdzięczności te ceny spróbujemy utrzymać na takim poziomie, żebyśmy mieli rentowne gospodarstwo, ale żeby znowu nie wykorzystać zjawiska inflacyjnego. Bo najprościej jest powiedzieć: mamy 15%, bach, 15% podnosimy – wyjaśniał rolnik.
W okresie letnim na Burku w Tarnowie przy ul. Bema kupić można świeże produkty sezonowe takie jak m.in. młode ziemniaki, ogórki, fasolę, bób, czy owoce, np. czereśnie, maliny, borówki amerykańskie, czy porzeczki.