- Każdy hodowca mniej więcej zna już objawy tej choroby, nie jest to choroba, która zaczęła się teraz i jest to dla nas nowość, natomiast dotyczy ona jeśli chodzi o powiat tarnowski, hodowców małych. Co to znaczy? Ci, którzy mają niewielką ilość uli. Hodowcy, którzy są zorientowani na dużą produkcję i dbający o swoje pasieki, tutaj na dzień dzisiejszy choroba ich nie dotknęła. Oni są w pewien sposób przygotowani, zabezpieczają, sprawdzają swoje ule – Paweł Wałaszek.
Albert Radwan znany regionalny pszczelarz podkreśla, że choroba jest niebezpieczna tylko dla pszczół.
- To nie dotyczy ludzi. Nie dotyczy żadnych zwierząt hodowanych przez człowieka, tylko pszczół. Są pytania czy przypadkiem osy też nie zapadają na tę chorobę, ale my się tym już nie przejmujemy. Natomiast na tę chorobę nie zapadają żadne zwierzęta gospodarcze czy też człowiek, więc tutaj swobodnie. Można miód nawet spożywać, cokolwiek by było z takiej pasieki, nie ma żadnych obaw – Albert Radwan.
Właściwa lokalizacja pasiek, gruntowna znajomość biologii rodzin pszczelich, dobre wyposażenie pracowni pszczelarskich oraz głęboka troska o zdrowie i kondycję pszczół pozwalają uchronić pasiekę przed wystąpieniem choroby.
- Jeżeli zostanie stwierdzony gdzieś zgnilec i wkroczy do działania lekarz powiatowy, to wyznacza wokół ogniska obszar – około 5 kilometrów w promieniu w koło obszar zapowietrzony. Czyli jest to obszar, gdzie zgnilec jest, może oddziaływać, mogą być również inne pasieki chore, czy rodziny chore, ale nie tylko o to chodzi. Przede wszystkim tablice są informacją dla pszczelarzy, żeby wiedzieli, że w ten rejon nie przywozili swoich pszczół – Albert Radwan.
Po co najmniej 6 tygodniach po odkażeniu pasieki uznanej za ognisko choroby, powiatowy lekarz weterynarii ponownie przeprowadza badanie kliniczne. Jeśli nie stwierdzi objawów choroby, wówczas uznaje ognisko choroby za wygasłe.