Poniedziałkowy wyrok to finał ciągnącego się od lutego sporu. Właśnie wtedy czeski rząd skierował do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (TSUE) skargę związaną działalnością kopalni odkrywkowej Turów. Działa ona na potrzeby pobliskiej elektrowni należącej do Polskiej Grupy Energetycznej. Strona czeska argumentowała, że rozbudowa kopalni zagraża m.in. dostępowi do wody w regionie Liberca i generalnie działalność górnicza szkodzi środowisku po drugiej stronie granicy. Tymczasem w kwietniu tego roku, minister klimatu przedłużył koncesję na wydobycie w Turowie do 2044 r. Dotychczasowa zgoda wskazywała rok 2026.
Miesiąc później TSUE zapobiegawczo nakazał natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni, do czasu wydania wyroku. Polska się do tego nie zastosowała. Rządzący politycy tłumaczyli, że zaprzestanie działalności oznacza nie tylko zwolnienia, ale także poważne konsekwencje gospodarcze. Bez tego surowca nie mogłaby pracować elektrownia, która wytwarza 7 proc. prądu w Polsce i zaopatruje w energię ok. 3,2 mln gospodarstw domowych.
Polsko – czeskie negocjacje, za które po naszej stronie odpowiada wicepremier Jacek Sasin, nie przyniosły zakończenia sporu. Jednocześnie Czechy domagały się od Trybunału zasądzenia zapłaty przez Polskę 5 mln euro dziennie za niewykonanie obowiązku zaprzestania wydobycia.
TSUE właśnie orzekł w tej materii. Nie podzielił stanowiska naszych sąsiadów, ale nie był też łagodny. Trybunał zobowiązał Polskę do zapłaty (na rzecz Komisji Europejskiej) 500 tys. euro (ok. 2,3 mln zł) dziennie za niedostosowanie się do wcześniejszego polecenia. „Począwszy od dnia doręczenia niniejszego postanowienia aż do chwili, w której wspomniane państwo członkowskie zastosuje się do treści postanowienia wiceprezes Trybunału z dnia 21 maja 2021 r.” – podał TSUE w komunikacie.