- Dzień wcześniej (przed telefonem - red.) był na mszy wieczornej i zachowywał się skandalicznie. Dzwonili do mnie sąsiedzi – tłumaczy.
Roman Wieczorek, rzecznik zakopiańskiej policji potwierdza, że siostra Andrzeja Ł. faktycznie szukała pomocy. Podkreśla jednak, że na podstawie jej zgłoszenia nie można było spodziewać się, że 30-latek może dopuścić się zbrodni.
- Policjant który rozmawiał udzielił informacji jak może uzyskać pomoc. W tym przypadku osoba była tylko pobudzona. Nie sprawiała nikomu krzywdy. Oddaliła się z domu, ale po powrocie miała wziąć leki i nie było problemów – powiedział asp. sztab. Wieczorek.