10 tysięcy złotych stracił mieszkaniec gminy Trzciana, który przez internetowy komunikator prowadził korespondencję z osobą przedstawiającą się jako kobieta pełniąca służbę w amerykańskiej armii. „Pani sierżant” niemal przez 2,5 miesiąca namawiała 36-latka to przesłania pieniędzy niezbędnych do zapłaty za wysłaną przez nią paczkę, mającą docelowo trafić do miejsca zamieszkania mężczyzny.
„Pani sierżant pełniąca służbę w stacjonującym w Syrii amerykańskim oddziale sił powietrznych Stanów Zjednoczonych,” napisała w lipcu br. do 36-letniego mieszkańca gminy Trzciana. Kobieta, poprzez internetowy komunikator skontaktowała się z mieszkańcem powiatu bocheńskiego. Opowiadając o swojej samotności, poszukiwaniu kandydata na męża i chęci założenia rodziny, przyciągnęła uwagę mężczyzny, który korespondował z nią regularnie przez ponad 2,5 miesiąca. W trakcie jednej rozmów „pani sierżant” zaproponowała, że przyleci do Polski, jednak wcześniej na adres mężczyzny wyśle przesyłkę w której znajdować się będzie duża ilość gotówki – prawie pół miliona dolarów, sztabki złota oraz medale wojskowe. Z uwagi na toczoną w Syrii wojnę, w której bierze udział, nie mogła ich bezpiecznie przechowywać w miejscu aktualnego pobytu. Jedynym zadaniem 36-latka było uiszczenie kwoty 100 euro opłaty za paczkę. Mimo początkowych sprzeciwów mieszkańca gminy Trzciana, kobiecie w końcu udało się go namówić. „Atak na jej bazę” stał się argumentem ostatecznym, który nakłonił mężczyznę do zgody na przejęcie przesyłki. 36-latek podał swoje dane adresowe, a w zamian otrzymał zdjęcia z potwierdzeniami nadania paczki oraz wytyczne - z przesłanej kwoty niemal 50 tysięcy dolarów miało trafić do niego. Transport przesyłki przebiegał prawidłowo…oczywiście do czasu. 36-latek otrzymał emailem informację, z „włoskiego urzędu celnego” o tym, że paczka została wstrzymana we Włoszech z uwagi na brak odpowiednich certyfikatów. W celu jej ponownego wysłania należy zapłacić 5500 euro. Mężczyzna skontaktował się z „amerykańską mundurową” i wyjaśnił niejasności związane z przesyłką. W odpowiedzi - od kobiety uzyskał numer konta, na który ma wpłacić niezbędną kwotę. Mężczyzna przelał pieniądze na wskazane konto, a odbiór paczki miał zrekompensować mu poniesione straty. Mimo, że wysłał kwotę niższą niż wskazana przez „włoski urząd celny”, otrzymał informację, że paczka „wyruszyła” dalej. Po tygodniu od wykonania przelewu, otrzymał wiadomość, według której przesyłka znajduje się w Niemczech i potrzebna jest kolejna wpłata – niemal 4000 euro. Tym razem 36-latek odmówił przelania kwoty. Kontakt z kobietą jednak nie ustawał. W ramach zgody na otrzymanie urlopu wakacyjnego przez „panią sierżant” konieczna była wpłata kwoty 1500 euro z których mężczyzna wpłacił ostatecznie 450 euro. Kiedy w trakcie jednej z rozmów zorientował się, że mi do czynienia z oszustami, kontakt „panią sierżant” się urwał. Mężczyźnie nie udało się również odebrać wysłanej z Syrii paczki. 36-latek w wyniku tego oszustwa stracił łącznie, po przeliczeniu, niemal 10 tysięcy złotych. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi bocheńska Policja.