Uroczystość w kościele, przyjęcie i długo wyczekiwane przez pierwszokomunijne dziecko prezenty, w tym pieniądze od zaproszonych gości. Może uzbierać się całkiem pokaźna kwota, bo według panujących obecnie zwyczajów, do kopert wkładamy średnio od 200 do 1000 zł, w zależności od stopnia pokrewieństwa i bliskości z obdarowywaną osobą.
Nierzadko bywa jednak tak, że dziecko pieniędzy nie zdąży nawet zobaczyć. Rodzice traktują je jak zasilenie skarbonki z oszczędnościami, zwrot kosztów, które ponieśli, organizując imprezę, lub dodatkowy zastrzyk gotówki na nieplanowane zakupy.
Czy to legalne?
Obowiązkiem rodziców wynikającym wprost z przepisów prawa jest rozporządzanie majątkiem małoletnich w ich imieniu i to ze szczególną dbałością. Problem w tym, że choć mamy taką moc, często jej nadużywamy. Bo czym innym jest przeznaczenie środków na zakup rzeczy, które posłużą dziecku, a czym innym rzeczy, które bardziej ucieszą rodziców. Tymczasem prawo mówi jasno: prezenty należą do dziecka i jemu powinny służyć.
Zgodnie z art. 284 Kodeksu karnego, pieniędzy należących do drugiej osoby nie mogą przywłaszczyć sobie nawet jego najbliżsi. Decydując się zatem na potraktowanie pieniędzy komunijnych jak własnych, narażamy się na konsekwencje. W praktyce zdarza się to stosunkowo rzadko, bo postępowanie jest prowadzone na wniosek pokrzywdzonego.
Nie należy jednak zakładać, że skoro dziecko nie może samodzielnie zgłosić sprawy organom ścigania teraz, nie zrobi tego nigdy. Uzyska bowiem taką możliwość w chwili ukończenia 18 lat. Jeśli udowodni winę rodzicom, może grozić im nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Pozostaje kwestia przedawnienia
Kodeks karny przewiduje dwie możliwości: przywłaszczenie sobie cudzej lub powierzonej rzeczy ruchomej lub prawa majątkowego. W
I tak, w pierwszym przypadku przestępstwo przedawni się po 5 latach, w drugim zaś – po 10. A to już może sprawić, że roszczenie dziecka wobec rodziców będzie skuteczne nawet za kilka lat, kiedy tylko osiągnie ono pełnoletność.