Alicja B. była spokojną mieszkanką Miejskiej Górki w Wielkopolsce. W 2019 roku została zatrzymana. Stało się po tym, jak 30-latka trafiła do szpitala w Rawiczu. Lekarze stwierdzili, że niedawno urodziła dziecko. Noworodka jednak nie było. Wtedy śledczy dokonali makabrycznego odkrycia. W domu Alicji w szafie znaleziono ciało noworodka. Ustalono, że żył kilkanaście minut. Śmierć chłopczyka spowodowały obrażenia głowy.
Kobieta została skazana na 12 lat, ale w sądzie wyższej instancji wyrok został złagodzony do 8 lat więzienia. Uznano, że kobieta nie planowała zabójstwa, że była niedojrzała emocjonalnie. Między innymi to przemawiało na korzyść oskarżonej.
Z tym wyrokiem nie zgodził się prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Uznał, że kara wymierzona przez Sąd Apelacyjny w Poznaniu jest za niska i wniósł do Sądu Najwyższego kasację w tej sprawie.
Jak podaje serwis prawo.pl, sędziowie zgodzili się z prokuratorem. SN ocenił, że poznańscy sędziowie przecenili okoliczności łagodzące, marginalizując prawidłowo ustalone przez sąd pierwszej instancji okoliczności obciążające.
"Działanie oskarżonej cechuje bowiem bardzo wysoki stopień winy. Dokonując tego okrutnego czynu godziła w dobra o najwyższej wartości" – cytuje treść kasacji serwis.
To nie wszystko, bo w ocenie Sądu Najwyższego Alicja B., dokonując zabójstwa, przedłożyła własną wygodę nad życie dziecka. Jej działanie miało być przemyślane. Chodzi o to, że dziecko miało zaprzepaścić marzenia kobiety i przekreślić jej plany życiowe.
Alicja B. miała pasję – jeździectwo. Chciała założyć hotel dla koni. Prokurator krajowy uważa, że było to ważniejsze od życia własnego syna, a do zabójstwa doszło z błahego powodu. Co więcej, sytuacja życiowa kobiety była dobra i mogła liczyć na pomoc najbliższych.
Dlatego teraz sprawą ponownie zajmie się Sąd Apelacyjny w Poznaniu.
Zatłukli go na śmierć
To nie jedyna sprawa, którą w Sądzie Najwyższym właśnie wygrał Ziobro. Tak samo jest w przypadku makabrycznych wydarzeń ze wsi Bzite w województwie lubelskim. W styczniu 2019 roku 38-letni mężczyzna, który prowadził samochód, ochlapał błotem pośniegowym dwoje pieszych. Byli to Patryk H. i jego dziewczyna. Mężczyzna z kolegą Pawłem S. pojechali do domu kierowcy. Najpierw rozmawiali, potem doszło do przepychanek, aż w końcu zaatakowali. Trzonkiem od siekiery pobili 38-latka na oczach jego dzieci. Mężczyzna zmarł po dwóch dniach.
Sąd w Zamościu skazał H. na 5 lat więzienia, a S. na 4 lata. Uznano, że było to pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Prokuratura Krajowa skierowała jednak sprawę do Sądu Najwyższego. Ziobro uznał, że wyrok jest za niski. I SN przyznał mu rację.
„Sposób działania sprawców oraz ich zachowanie jednoznacznie wskazuje, że mieli oni świadomość i godzili się na to, że mogą spowodować śmierć pokrzywdzonego. W skardze zaznaczono również, że sąd odwoławczy zbyt małą wagę przywiązał do okoliczności wskazujących na determinację oskarżonych do wyładowania agresji na pokrzywdzonym, sposobu powstania i charakteru obrażeń, jakie oskarżeni spowodowali u ofiary. Podkreślono, że fakt, iż idąc do pokrzywdzonego, zabrali ze sobą bliżej nieustalone narzędzia, którymi następnie zadawali uderzenia, wskazuje, że ich celem nie była, jak deklarowali, rozmowa z pokrzywdzonym, a wyrządzenie mu krzywdy” – uzasadnia Prokuratura Krajowa.
Teraz sprawą zajmie się Sąd Apelacyjny w Lublinie.