31-letnia kobieta zażyła leki nasenne i popiła je alkoholem. 16-latka wyszła z domu w godzinach porannych i do niego nie wróciła. Rodzice po powrocie znaleźli list na biurku i niezwłocznie powiadomili policję. Tylko jednego dnia tarnowscy policjanci dwukrotnie zapobiegli tragediom. Pamiętajmy, by nie lekceważyć żadnych sygnałów świadczących o tym, że ktoś znajdując się w sytuacji kryzysowej postanawia zakończyć swoje życie.
We wtorek 31-latka zadzwoniła na policję i poinformowała, że chce popełnić samobójstwo. Na miejsce natychmiast udali się funkcjonariusze policji ale pomimo wielokrotnego dzwonienia i pukania do drzwi nikt nie otworzył. Udało się nawiązać kontakt telefoniczny z kobietą, która oświadczyła, że zażyła leki nasenne, popijając je alkoholem. Próbowała otworzyć drzwi mieszkania, jednak z uwagi na jej stan okazało się to niemożliwe. Na miejsce wezwano załogę Państwowej Straży Pożarnej, która weszła do mieszkania przez okno balkonowe i otworzyła drzwi wejściowe. Po wejściu do mieszkania znaleziono kobietę leżącą na podłodze. Kontakt z nią był utrudniony. Udzielono jej pomocy przedmedycznej i wezwano karetkę. Po przybyciu na miejsce załoga Pogotowia Ratunkowego udzieliła kobiecie pomocy medycznej i po wstępnym badaniu zabrała ją do szpitala.
Tego samego dnia dyżurny Komisariatu Tarnów-Zachód otrzymał kolejne zgłoszenie z informacją, iż 16-latka chce popełnić samobójstwo.
W rozmowie telefonicznej ojciec małoletniej poinformował, iż po powrocie z żoną do domu zauważyli na biurku list pozostawiony przez córkę świadczący o tym, iż chce popełnić samobójstwo. Dziewczyny nie było w domu, a rodzice nie mieli z nią kontaktu. Działania policjantów ukierunkowane były na jak najszybsze ustalenie miejsca jej pobytu. Uruchomiono wszystkie dostępne procedury pozwalające na lokalizację jej telefonu komórkowego. Po kilkudziesięciu minutach wspólnych poszukiwań zaangażowanych policjantów oraz rodziny, dziewczynę całą i zdrową odnaleziono. Na miejsce przyjechał ojciec zaginionej oraz ratownicy medyczni, którzy zabrali nieletnią do szpitala.
Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie. Należy jednak pamiętać, że w takich sytuacjach każda minuta jest cenna. Pamiętajmy, by nie lekceważyć żadnych sygnałów świadczących o tym, że ktoś znajduje się w sytuacji kryzysowej. Tak właściwie to wołanie o pomoc.