Dane techniczne: zasięg: 400-6500 metrów. Pułap: 10-4000 metrów. Przeznaczenie: zwlaczanie samolotów, śmigłowców i bezzałogowych statków powietrznych. Mowa o przenośnym przeciwlotniczym zestawie rakietowym PPZR Piorun produkowanym przez zbrojeniową firmę Mesko. To następca poprzedniej konstrukcji nazwanej GROM i dlatego Pioruny są także określane jako GROM-M.
Tyle teorii. Teraz praktyka. Pioruny to jedno z najmłodszych dzieci polskiej zbrojeniówki. Globalnej furory nie zrobiły, ale to się lada dzień może zmienić. Dziś latający nad Ukrainą rosyjscy piloci, jeżeli czegoś się boją, to na pewno na tej liście są Pioruny. Nie wiadomo, ile takich zestawów przekazaliśmy naszym sąsiadom, ale są one bardzo skuteczne.
Tak bardzo skuteczne, że jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie USA zamówiły polską broń. „Armia Stanów Zjednoczonych musi zapełnić „lukę", jaka występuje w potencjale obrony powietrznej bardzo krótkiego zasięgu. Przez dekady panowania w powietrzu Amerykanie nie przywiązywali do tego większej wagi, ale przebieg ostatnich konfliktów, na przykład na Ukrainie, pokazał, że istnieje realne zagrożenie dla żołnierzy USA rozmieszczonych w rejonach działań ze strony wrogich śmigłowców czy bezzałogowców” – ocenił wtedy portal defence24.pl wskazując na nasze wyrzutnie, które żołnierz obsługuje z ramienia.
Bogdan Stech ze spidersweb.pl wyjaśnia: „Rakieta Piorun, podobnie jak Grom, automatycznie naprowadza się na źródło termicznego promieniowania, czyli emitujący ciepło silnik śmigłowca czy samolotu. Dzięki zastosowaniu nowych detektorów, m.in. unikalnej chłodzonej fotodiody o czterokrotnie większej niż dotąd czułości, pocisk wykrywa środki napadu powietrznego ze znacznie większej odległości”.
I podkreśla, że amerykański kontrakt Mesko to sukces, bo „Amerykanie to wymagający klient, kupujący za granicą tylko te produkty, które znacznie przewyższają możliwości ich zbrojeniówki” – pisze Stech.
Piorunami posługuje się oczywiście także polskie wojsko. Jeszcze w 2016 r. zamówiono 420 wyrzutni i 1300 rakiet. Dostawy rozpoczęły się w 2020 roku.
W nocy zginęło 14 osób
W nocy z poniedziałku na wtorek (7-8 marca) Rosjanie zbombardowali miasta Sumy i Ochtyrka w północno-wschodniej Ukrainie. Zabili co najmniej 14 osób, w tym dzieci.
Rosyjskie samoloty, jak napisał w mediach społecznościowych Dmytro Żywicki, szef administracji obwodu sumskiego, zrzuciły bomby na dzielnice mieszkalne w Sumach i Ochtyrce.
"Zniszczono i uszkodzono domy. Ratownicy cały czas pracują na miejscu. Są również zmarli oraz poszkodowani, wśród ofiar są dzieci" - napisał. I dodał: "Nigdy tego nie wybaczymy".
Podczas walki zginęło także czterech ukraińskich żołnierzy, a kilku zostało rannych.