Straż pożarna podała, że tylko do godziny 8 rano odebrano ponad 3200 zgłoszeń związanych z usuwaniem skutków silnego wiatru. „Najwięcej w woj. wielkopolskim - 888, łódzkim - 633, mazowieckim - 515, zachodniopomorskim - 323, lubuskim - 300” - wyliczała komenda główna PSP. I raportowała, że zostało uszkodzonych 190 budynków.
Z godziny na godzinę sytuacja robi się coraz gorsza. Stan na godzinę 12 to ponad 7 tys. zgłoszeń i 500 uszkodzonych budynków.
To wszystko efekt przechodzącego nad Polsk niżu Dudleyą. Zaczęło mocno wiać już w środę wieczorem. Wichura nadeszła od północy, a teraz kieruje się na wschód i południe. Nie oznacza to jednak, że nad morzem sytuacja już się uspokoiła.
Wietrzna pogoda towarzyszyć nam będzie aż do soboty, kiedy nad Bałtykiem będzie się przemieszczał kolejny płytki ośrodek niżowy. Najsilniejszy wiatr prognozowany jest nad morzem, choć w sobotę również w centrum i na południu kraju nie można wykluczyć porywów wiatru osiągających do 110 km/h.
Tymczasem cały czas pracują strażacy. Pojawiają się kolejne wezwania do akcji. W Krakowie wiatr przewrócił potężny dźwig. Na szczęście w tym momencie nie pracował i nie było w nim operatora. Mimo to upadająca maszyna zabiła dwie osoby pracujące na budowie. Dodatkowo ramię żurawia się oderwało, a jego słup oparł się o powstający w tym miejscu budynek.
Wojewoda małopolski polecił przeprowadzenie pilnych kontroli na budowach w tym regionie. Inspektorzy nadzoru budowlanego dostali zadanie, szybkiego skontaktowania się kierownikami budów. Mają ich uczulić na przestrzeganie zasad bezpieczeństwa, bo zła pogoda ma się jeszcze utrzymywać przez kilka dni.
Ofiar wichur jest więcej. W Międzyrzeczu (woj. lubuskie) zginął 70-letni mężczyzna. Na jego samochód spadło drzewo.