Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz alarmuje, że ceny skupu jaj spożywczych wzrosły już o około. 23 proc. Jej analitycy przewidują, że w najbliższym czasie należy się spodziewać kolejnych wzrostów cen.
- Na razie widać je przede wszystkim w hurcie. Spodziewamy się jednak, że ta sytuacja przełoży się wkrótce na handel detaliczny, czyli sklepy. Kontrakty na dostawy po wynegocjowanych wcześniej cenach są nie do utrzymania choćby ze względu na skokowy wzrost kosztów spowodowany drożejącymi paszami, które odpowiadają za 60 do 70 procent ogółu drobiarskich wydatków – wyjaśnia Katarzyna Gawrońska, dyrektorka Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Według KIPDiP Rosja i Ukraina odpowiadają za niespełna 30 proc. światowego eksportu pszenicy. Trwający obecnie konflikt zbrojny pomiędzy tymi krajami oraz sankcje powodują bezpośredni wpływ na zmniejszenie podaży drobiu i jaj. Eksperci wskazują, że nie bez znaczenia jest tu również pora roku, kiedy obserwowane są podwyżki cen tych produktów. Mianem „mieszanki wybuchowej” określają również inne, niesprzyjające czynniki, takie jak odbudowa po pandemii branży hotelarskiej i gastronomicznej. Odnotowywane są również wyjątkowe skoki w cenach drobiu i jaj.
- Ceny nie tylko dynamicznie rosną, ale potrafią się zmieniać co kilka godzin. Bywa, że wartość produktów drobiarskich rośnie między porankiem a popołudniem tego samego dnia – podkreśla Katarzyna Gawrońska.
KIPDiP zauważa też, że rośnie atrakcyjność polskiego rynku na rynku zagranicznym. W tym przypadku czynnikiem sprzyjającym jest też niska wartość złotego. Może to jednak wywołać niepożądany efekt na rodzimym rynku.
- Jeśli nie dojdzie do przesilenia, to za kilka tygodni może być tak, że polskie sklepy będą miały kłopot z zaopatrzeniem się w jaja i mięso drobiowe – uważa szefowa izby.
Czy wysokie ceny jajek wpłyną na naszą wielkanocną tradycję, której symbolem są jajka? Zapytaliśmy o to naszych czytelników.
- Nie tylko jajka podrożały. Jako matka trójki dzieci widzę skutki drożyzny niemal na każdym paragonie. Zwykłe, codzienne zakupy muszą być teraz przemyślane i przeliczone. Ale nie zrezygnuję z pisanek, bo wiem, ile radości przynoszą co roku moim maluchom. Te święta i tak odbiją się na naszych portfelach, dlatego sama rezygnacja z jajek niewiele tu zmieni - mówi pani Marta, mama trójki chłopców.
Innego zdania jest pani Anna, która prowadzi jednoosobowe gospodarstwo. - Ceny - jak dla mnie - są gigantyczne. Drogi chleb, drogie utrzymanie mieszkania, drogie paliwo. Niestety czasy, jakie teraz mamy, zmusiły mnie do oszczędzania. Wielkanoc też będzie bardzo symboliczna. Jajka wsadzę tylko do koszyczka, ale na pewno nie będę kupować ich do malowania pisanek – zapewnia.
- Jak znam Polaków, to choćby nie wiem, ile te jajka by kosztowały, to i tak je kupią, bo taka jest tradycja. I tyle - komentuje pan Marek. - A po świętach zacznie się drożyźniany lament i domaganie się rekompensaty za to, że tyle wydaliśmy na Wielkanoc. Rządząca partia pomyśli, oczywiście, jak to zrekompensować i zrekompensuje. A potem będą następne święta...