Pod koniec września szef MSWiA ogłosił, że strona rządowa porozumiała się z mundurowymi związkami zawodowymi i od stycznia funkcjonariusze straży pożarnej, straży granicznej i policji zaczną zarabiać po 500 złotych netto więcej. To realizacja porozumienia zawartego jeszcze w 2018 roku. Rząd ugiął się pod presją nieformalnego strajku mundurowych. W wielu miastach Polski, z dnia na dzień, zaczęło brakować policjantów. Brali zwolnienia lekarskie.
Jednocześnie walkę o podwyżki prowadzą cywilni pracownicy policji. Organizują cichy protest i np. do pracy przychodzą ubrani na czarno. Chcą zarabiać o 1 tys. złotych więcej, bo jak mówią po wielu latach w zawodzie, otrzymują co miesiąc, niewiele więcej niż wynosi płaca minimalna. „Niewidzialne serce” - tak o sobie mówią protestujący w całej Polsce. Tłumaczą, że wykonują zadania, które są niezbędne do funkcjonowania formacji.
Strona rządowa przedstawiła swoje propozycje, wśród których jest podwyżka w wysokości 165 zł brutto. Związki zawodowe reprezentujące policyjnych cywili w piśmie z odpowiedzią skomentowały, że jest to „żenująca propozycja, której się nie da zaakceptować”. Strajk mogący sparaliżować pracę komend wisi w powietrzu. Na razie związkowcy wchodzą w spór zbiorowy z komendantami, jako że oni są pracodawcami protestujących. „Mamy świadomość, że nasze żądania mają szerszy charakter i dotyczą postulatów płacowych, których pracodawcy nie są w stanie zrealizować – prawo nie daje nam jednak innego wyboru.” - tłumaczy Związek Zawodowy Pracowników Policji. Na czwartek zostało zwołane zebranie, na którym mają zapaść decyzje co do dalszych działań.