Grzegorz natychmiast poprosił koleżankę o wezwanie pogotowia, a sam razem z bardzo zdenerwowaną 32-latką pobiegł w stronę osobowego forda. W samochodzie zastał staruszka, z sinymi ustami i uszami. Mężczyzna nie oddychał, miał niewyczuwalne tętno i nie reagował na bodźce.
Policjant nie zastanawiał się ani chwili, zadziałał instynktownie. Wyciągnął nieprzytomnego z samochodu i ułożył na parkingu. W głowie kotłowała mu jedna myśl – musi zrobić wszystko, aby uratować starszego pana, co jak się niestety okazało, wcale proste nie było. Rozpoczął reanimację, podczas której zdołał przywrócić staruszkowi oddech, niestety nie na długo. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie, ale policjant nie dawał za wygraną. Podczas prowadzonej bez wytchnienia resuscytacji oddech, to wracał, to zanikał. Dramatyczna walka o ludzie życie, do której przyłączyła się również koleżanka z patrolu trwała około dwadzieścia minut.
Po przyjeździe pogotowia policjant nadal kontynuował masaż serca, a załoga medyków przygotowywała pacjenta do zaintubowania. W ruch poszły defibrylator i adrenalina, co z trwającym nieprzerwanie masażem okazało się zbawienne. 80-latek odzyskał stabilny oddech i tętno, po czym najszybciej, jak to było możliwe przetransportowany do szpitala.
Fot. Marcin Ausenberg