W niedawnym wywiadzie udzielonym Radiu RDN prezes Grupy Azoty dr Wojciech Wardacki odniósł się m.in. Stadionu Miejskiego w Mościcach. Prezes stwierdził: „Nie będziemy inwestowali w infrastrukturę, która nie jest nasza”; „z dużym niepokojem patrzymy na to, co się dzieje, lub co się nie dzieje na stadionie”; „bez szybkich decyzji, mimo naszych chęci, za dwa lata żużla w Tarnowie nie będzie, bo nie będą mieli ci zawodnicy gdzie jeździć”. Nie mogę pozostawić tych stwierdzeń bez repliki.
Doceniając fakt finansowania przez Grupę Azoty tarnowskich żużlowców poprzez wykup reklam chciałbym zwrócić uwagę na fakt, iż ten sposób utrzymywania żużlowej sekcji nie jest rozwiązaniem problemów czarnego sportu w mieście. Samorząd Tarnowa chce rozwiązać te problemy poprzez modernizację stadionu, ale przeprowadzane przetargi pokazały, że jednorazowa inwestycja leży poza naszymi możliwościami finansowymi, stąd decyzja o etapowym, kilkuletnim procesie budowy. Takie rozłożenie w czasie nie byłoby konieczne, gdyby miasto uzyskało rządowe lub inne wsparcie finansowe – niestety nie ma żadnego programu rządowego lub unijnego, do których moglibyśmy aplikować. Przypomnę, iż w Wieloletniej Prognozie Finansowej zapisano na stadion kwotę 41 mln zł, tymczasem podczas przetargów w ubiegłym roku okazało się, że najtańsi wykonawcy za swoją pracę oczekują ponad 80-milionowej zapłaty. Przetargi zostały unieważnione, powstała oszczędnościowa koncepcja inwestycji, do realizacji w ciągu trzech lat.
„Za dwa lata żużla w Tarnowie nie będzie” stwierdził prezes Wardacki, jakoby uzależniając istnienie sekcji od szybkości modernizacji. Nie jest to prawdą - w naszych rozmowach z właścicielem Ekstraligi został zaakceptowany okres przejściowy - pod warunkiem rozpoczęcia modernizacji stadionu. Takie czarnowidztwo nie ma więc żadnego odniesienia do rzeczywistości.
„Nie będziemy inwestowali w infrastrukturę, która nie jest nasza” – mówi prezes. Chciałbym w związku z tym przypomnieć, iż owa infrastruktura do pewnego czasu nie była miejska. W 2004 roku Azoty „wcisnęły” wręcz miastu będący w mocno opłakanym stanie stadion w zamian za umorzenie trzyletnich zaległości w podatkach od nieruchomości w wysokości 3,5 mln zł (biorąc pod uwagę inne aspekty pojawiała się też kwota 5 mln zł). Wielu tarnowianom, również ówczesnym radnym, rozwiązanie to nie podobało się: mówiono, że to Azoty powinny zapłacić za pozbycie się stadionu, że miasto bierze sobie na głowę skarbonkę, do której trafi część miejskiego budżetu, którą można by wykorzystać na bardziej potrzebne inwestycje. Ówczesnemu prezydentowi, Mieczysławowi Bieniowi, Azoty deklarowały pomoc przy remontach i inną. Na deklaracjach się skończyło, miasto własnymi środkami na bieżąco remontowało stadion i łożyło duże kwoty na jego utrzymanie.
Podkreślić należy, iż przejęcie stadionu od Azotów było formą pomocy miasta dla największego pracodawcy w mieście i na tym się nie skończyło – samorząd przejął również inne zakładowe obiekty: Dom Sportu w Mościcach, praktycznie nie nadającą się do użytku halę widowiskowo-sportową, którą trzeba było wybudować na nowo, przedszkola, szkoły…
Kiedyś miasto pomagało Azotom, gdy te takiej pomocy potrzebowały i oczekiwały. Myślę, iż nie jest nadmiernym oczekiwaniem z naszej strony, aby kierownictwo firmy pamiętało o tych faktach dzisiaj.
Roman Ciepiela
Prezydent Tarnowa