Kierowcy ciężarówek mają jednak w zanadrzu parę argumentów: nawet wśród tirów zdarzają się "zawalidrogi", ponadto bez ładunku jeździ się szybciej niż z pełnym obciążeniem. Opóźnienia z powodu zakazu wyprzedzania mogą - w przypadku tych ciężarówek, które mogą jechać nieco szybciej - na kilkusetkilometrowym odcinku sięgnąć kilkudziesięciu minut, a to w branży spedycyjnej sporo, również pieniędzy.
Przeciwników zakazu można też znaleźć po przeciwnej stronie barykady: wszak kierowcom osobówek wyprzedzające się tiry nie przeszkadzałyby tak bardzo, gdyby manewr trwał krócej, a spieszący się "słoń" nie wskakiwał na zatłoczony lewy pas jakby był rączą sarenką.