Wojna o pawilon handlowy
To, co wypływa dziś, zaczęło się kilkanaście lat temu. W artkule opublikowanym przez Politykę w 2008 r. mogliśmy przeczytać, że praktyki stosowane przez obecną kandydatkę na urząd RPO, mogą znacząco wpływać na jej wiarygodność. Zaczęło się od sporu o pawilon handlowy. Lidia Staroń wybudowała go wraz z trzema innymi osobami na gruncie należącym do spółdzielni. Problem miał polegać na tym, że czynsz za jego użytkowanie był za wysoki. Zenon Procyk, ówczesny prezes spółdzielni Pojezierze, na której terenie powstał obiekt, nie chciał obniżyć opłat. W publikacji czytamy, że „Lekceważona Lidia Staroń zasypywała prokuraturę doniesieniami o przestępstwach prezesa”. Miała też ściągnąć stację telewizyjną, a ostatecznie rozmawiać z zastępcą prokuratora generalnego. To jego polecenie spowodowało, że spółdzielnią zajęła się prokuratura w Elblągu. Te wszystkie działania miały być kierowane przeciwko Procykowi w ramach zemsty za nieuwzględnianie roszczeń Staroń odnośnie czynszu.
Afera na skalę krajową
Obecna senator swoim zacięciem doprowadziła do tego, że Procykowi postawiono szereg zarzutów: niegospodarności, fałszowania spółdzielczych wyborów oraz nakłaniania podwładnych do przestępczych zachowań. Bojowe nastawienie Lidii Staroń miał wówczas podziwiać sam Donald Tusk. „Wiecie, kiedy jestem dumny? Kiedy widzę panią Lidię Staroń. Samotna, dzielna w boju kobieta (...). Wiecie, co to znaczy pokonać mafię urzędniczo-spółdzielczą? A ona zrobiła to sama.” – ten cytat byłego premiera działaczka miała zmieścić nawet na swojej stronie internetowej. Jak podkreślał Piotr Pytlakowski, autor opisujący kulisy afery, kobieta nie była jednak w tej walce zupełnie samotna – miała za sobą oficerów olsztyńskiego CBŚ, niektórych działaczy Pojezierza, a także dawnego prezydenta miasta Czesława Małkowskiego.
W czerwcu 2021 r. Polityka uaktualniła swój tekst. Okazało się, że Zenon Procyk został uznany za niewinnego wszystkich zarzucanych mu czynów.
„Po latach prezesa spółdzielni ‘Pojezierze’ prawomocnie uniewinniono. Sąd uznał, że oskarżenia wobec niego nie miały żadnych podstaw, a dowody były niewiarygodne. Przyznano mu wysokie odszkodowanie i zadośćuczynienie za tymczasowy areszt, ale to nie wróciło mu zrujnowanego zdrowia. Całą sprawę przypłacił udarem i zniszczoną karierą zawodową.” – czytamy w dopisku do publikacji.
Ustawa dla potrzeb własnych
W artykule publikowanym przez Rzeczpospolitą, również w 2008 r., ujawniono kolejne wątpliwe działanie Lidii Staroń. Posłanka starała się o uwłaszczenie wybudowanego przed laty pawilonu, jednak treść ustawy uniemożliwiła jej to.
„Gdyby uregulowała należności, mogłaby wystąpić z wnioskiem o uwłaszczenie. Lecz wówczas spółdzielnia miałaby rok na rozpatrzenie jej wniosku. W tym czasie mogłaby wystąpić do miasta o kupno tego gruntu. Sumę, jaką zapłaciłoby miastu Pojezierze, Staroń musiałaby oddać przy uwłaszczeniu. Na takiej operacji zyskałby tylko samorząd, który otrzymałby pieniądze za atrakcyjną działkę.” – opisywała sprawę Rzeczpospolita.
Aby móc sfinalizować swoje zamiary, Lidia Staroń miała posunąć się o krok dalej. W Sejmie rozpoczęły się wówczas prace nad ustawą spółdzielczą, nad którą pracowała również działaczka. Po zmianach czas na uwłaszczenie skrócił się do trzech miesięcy, co uniemożliwiło spółdzielniom wykupienie gruntu. Według Polityki, dzięki tym zmianom, zamiast 250 tys., Lidia Staroń poniosła jedynie koszt notarialny w wysokości ok. 700 zł, nabywając jednocześnie prawo własności do gruntu. Słowa te miał potwierdzić Wiesław Barański, który do dziś pełni rolę prezesa Pojezierza.
Przygoda z Sejmem
W 2005 r. Lidia Staroń została posłanką z listy Platformy Obywatelskiej. Kobieta nie zaprzestała swoich działań zmierzających do wykrywania przekrętów. Chodziło m.in. o wybudowanie tzw. „wiaty edukacyjnej” ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, w którego zarządzie zasiadał wtedy właściciel gruntu związanego z inicjatywą. Najwyższa Izba Kontroli nie dopatrzyła się w inwestycji nieprawidłowości. Posłanka miała też nieprzychylnie wypowiadać się nt. Sławomira Rybickiego, członka Komisji Etyki Poselskiej, która wcześniej ją ukarała. Poseł podejrzewał też, że Staroń może mieć do niego żal, że nie widział dla niej miejsca w listach wyborczych w 2007 r.
„Uznaliśmy, że wykazuje zerową aktywność w działalności partyjnej. Nie bez znaczenia były też dość nieznośne cechy jej charakteru, to ciągłe węszenie układu.” – wyjaśniał poseł Rybicki Polityce.
Lidia Staroń, po interwencji samego Donalda Tuska, ostatecznie otrzymała ostatnie miejsce na liście PO, co pozwoliło jej dostać się do Sejmu.
Zaniżanie deklaracji majątkowych
Olsztyńscy dziennikarze mieli ujawnić, że w deklaracjach majątkowych Lidia Staroń zaniża wartość trzech posiadanych przez siebie działek. Posłanka rzekomo zaprzeczyła też, że korzystała z dotacji unijnych. Pytana o to tłumaczyła, że jej deklaracja dotyczy aktualnego stanu, a nie sytuacji z przeszłości. W Olsztynie do Lidii Staroń przypięto łatkę, że „tropi wyimaginowane układy, aby odwrócić uwagę od własnych wpadek”.
Popierana niegdyś przez Platformę Obywatelską, a dziś rzekomo namawiana przez partię Porozumienie Jarosława Gowina, Lidia Staroń kandyduje na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich jako kandydatka PiS. Echa przeszłości wydają się jednak utrudniać jej objęcie tego urzędu, gdyż mogą sugerować, że senatorka ceni swoje interesy bardziej, niż dobro obywateli, a to działanie sprzeczne z zadaniami przedstawiciela obywateli.