Magia Areny „Jaskółka” nie pomogła tarnowskim szczypiornistom [ZDJĘCIA]
Piłkarzom ręcznym Grupy Azoty Tarnów nie dało się odnieść zwycięstwa na inaugurację Areny „Jaskółka”. Za mocny okazał się dla nich NMC Górnik Zabrze, który kontrolował przebieg zawodów i wygrał różnicą dziesięciu goli. Tarnowian nękał zwłaszcza Szymon Sićko. Reprezentant śląskiego klubu aż dwanaście razy trafił do siatki ekipy spod góry św. Marcina.
Pierwszą bramkę w nowej hali zdobył Jakub Kowalik. Gospodarze utrzymywali korzystny wynik do 7 minuty, kiedy Górnik objął prowadzenie za sprawą Aleksandra Buszkowa. Do rzutu karnego dla tarnowian podszedł Łukasz Kużdeba i umieścił piłkę w siatce, przerywając niemoc w tym elemencie panującą przez cały mecz z MMTS-em Kwidzyn. Po tym trafieniu Grupa Azoty przegrywała 4-5, lecz już chwilę później zabrzanie odskoczyli gospodarzom i mieli trzy bramki zapasu. W 20 minucie goście prowadzili 11-7. Zawodnicy beniaminka PGNiG Superligi mieli szansę na zmniejszenie dystansu, ponieważ rywale dwukrotnie byli odsyłani na ławkę kar, ale doświadczenie Górników pozwoliło im przetrzymać trudny moment. Trzeci zespół tabeli bezlitośnie wykorzystywał pomyłki tarnowian. Gol Krystiana Bondziora dał Ślązakom pięć bramek przewagi. W odpowiedzi Jakuba Skrzyniarza pokonał Jakub Kowalik (10-14). Ostatni akcent pierwszej połowy należał do Górnika, który rękami Szymona Sićko doprowadził do wyniku 17-12 dla przyjezdnych.
Po pięciu minutach drugiej połowy zabrzanie prowadzili 20-13, a dodatkowo sędziowie osłabili tarnowian karając Mindaugasa Tarcojinasa. Rozpędzonych przeciwników dwa razy z rzędu zatrzymał świeżo wprowadzony na parkiet Grzegorz Barnaś, a po trafieniach Jakuba Kowalika i Mateusza Wojdana było 16-22. Barnaś ponownie zaliczył kapitalną interwencję, a po niej przez całe boisko do pustej bramki rzucał Kamil Pedryc. Niestety jego próba tylko obiła słupek. W 45 minucie Górnik wygrywał 25-17. Szczypiorniści Grupy Azoty grali nierówno. Potrafili wymanewrować obronę rywali, jak wtedy gdy Kowalik świetnie znalazł na kole Pedryca, ale też zaliczyć błąd kroków, albo niecelne podanie. Ostatnie 10 minut spotkania, to już luźniejsza gra z obu stron. 23 gol dla gospodarzy padł po solowej akcji Alberta Sanka, który balansem ciała zwiódł defensorów trzeciego zespołu PGNiG Superligi. Lepsze momenty gospodarzy nie przeszkodziły, jednak zabrzanom w odniesieniu pewnego zwycięstwa różnicą 10 trafień.
Bardzo mi przykro, że nie dotrzymaliśmy kroku rywalom. Nie spełniliśmy założenia przedmeczowego, czyli wyjścia do Szymona Sićko. To był nasz podstawowy cel w obronie, a tymczasem Szymon rzucił 12 bramek. Popełniliśmy też parę prostych błędów w ataku, które zamieniały się w rekontry przeciwników, dlatego tyle bramek znalazło się w naszym bagażu. Arena „Jaskółka” jest rewelacyjnym obiektem. Byłoby świetnie, gdybyśmy grali tylko w takich halach. Życzę sobie oraz wszystkim w Tarnowie, żeby frekwencja z dzisiejszego meczu utrzymała się podczas kolejnych spotkań – powiedział Marcin Markuszewski, trener Grupy Azoty Tarnów.
Bardzo się cieszymy, że publiczność dopisała. Liczyliśmy na to, że magia nowej hali pomoże nam sprawić niespodziankę. Na początku nasza gra była ułożona, ale z czasem zabrzanie zaczęli odjeżdżać bramka po bramce. Mamy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach zrobimy krok do przodu i nasza postawa będzie wyglądać coraz lepiej – dodał Albert Sanek, środkowy rozgrywający Grupy Azoty Tarnów.
W Tarnowie jest wspaniały obiekt, którego można pozazdrościć. Życzyłbym sobie, żeby każdy klub w Superlidze mógł się poszczycić taką halą. Dzisiejszy mecz był świętem piłki ręcznej nie tylko dla gospodarzy, ale również dla nas – ocenił Marcin Lijewski, trener NMC Górnika Zabrze.
fot. Iga Sady, źródło info:SPR
Pierwszą bramkę w nowej hali zdobył Jakub Kowalik. Gospodarze utrzymywali korzystny wynik do 7 minuty, kiedy Górnik objął prowadzenie za sprawą Aleksandra Buszkowa. Do rzutu karnego dla tarnowian podszedł Łukasz Kużdeba i umieścił piłkę w siatce, przerywając niemoc w tym elemencie panującą przez cały mecz z MMTS-em Kwidzyn. Po tym trafieniu Grupa Azoty przegrywała 4-5, lecz już chwilę później zabrzanie odskoczyli gospodarzom i mieli trzy bramki zapasu. W 20 minucie goście prowadzili 11-7. Zawodnicy beniaminka PGNiG Superligi mieli szansę na zmniejszenie dystansu, ponieważ rywale dwukrotnie byli odsyłani na ławkę kar, ale doświadczenie Górników pozwoliło im przetrzymać trudny moment. Trzeci zespół tabeli bezlitośnie wykorzystywał pomyłki tarnowian. Gol Krystiana Bondziora dał Ślązakom pięć bramek przewagi. W odpowiedzi Jakuba Skrzyniarza pokonał Jakub Kowalik (10-14). Ostatni akcent pierwszej połowy należał do Górnika, który rękami Szymona Sićko doprowadził do wyniku 17-12 dla przyjezdnych.
Po pięciu minutach drugiej połowy zabrzanie prowadzili 20-13, a dodatkowo sędziowie osłabili tarnowian karając Mindaugasa Tarcojinasa. Rozpędzonych przeciwników dwa razy z rzędu zatrzymał świeżo wprowadzony na parkiet Grzegorz Barnaś, a po trafieniach Jakuba Kowalika i Mateusza Wojdana było 16-22. Barnaś ponownie zaliczył kapitalną interwencję, a po niej przez całe boisko do pustej bramki rzucał Kamil Pedryc. Niestety jego próba tylko obiła słupek. W 45 minucie Górnik wygrywał 25-17. Szczypiorniści Grupy Azoty grali nierówno. Potrafili wymanewrować obronę rywali, jak wtedy gdy Kowalik świetnie znalazł na kole Pedryca, ale też zaliczyć błąd kroków, albo niecelne podanie. Ostatnie 10 minut spotkania, to już luźniejsza gra z obu stron. 23 gol dla gospodarzy padł po solowej akcji Alberta Sanka, który balansem ciała zwiódł defensorów trzeciego zespołu PGNiG Superligi. Lepsze momenty gospodarzy nie przeszkodziły, jednak zabrzanom w odniesieniu pewnego zwycięstwa różnicą 10 trafień.
Bardzo mi przykro, że nie dotrzymaliśmy kroku rywalom. Nie spełniliśmy założenia przedmeczowego, czyli wyjścia do Szymona Sićko. To był nasz podstawowy cel w obronie, a tymczasem Szymon rzucił 12 bramek. Popełniliśmy też parę prostych błędów w ataku, które zamieniały się w rekontry przeciwników, dlatego tyle bramek znalazło się w naszym bagażu. Arena „Jaskółka” jest rewelacyjnym obiektem. Byłoby świetnie, gdybyśmy grali tylko w takich halach. Życzę sobie oraz wszystkim w Tarnowie, żeby frekwencja z dzisiejszego meczu utrzymała się podczas kolejnych spotkań – powiedział Marcin Markuszewski, trener Grupy Azoty Tarnów.
Bardzo się cieszymy, że publiczność dopisała. Liczyliśmy na to, że magia nowej hali pomoże nam sprawić niespodziankę. Na początku nasza gra była ułożona, ale z czasem zabrzanie zaczęli odjeżdżać bramka po bramce. Mamy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach zrobimy krok do przodu i nasza postawa będzie wyglądać coraz lepiej – dodał Albert Sanek, środkowy rozgrywający Grupy Azoty Tarnów.
W Tarnowie jest wspaniały obiekt, którego można pozazdrościć. Życzyłbym sobie, żeby każdy klub w Superlidze mógł się poszczycić taką halą. Dzisiejszy mecz był świętem piłki ręcznej nie tylko dla gospodarzy, ale również dla nas – ocenił Marcin Lijewski, trener NMC Górnika Zabrze.
fot. Iga Sady, źródło info:SPR